|
|
|
Wieczorem przy stołach w moim barze
W tym na przeciwko kościoła,
Siadają ludzkie twarze
Tych którym Bóg pomóc nie zdołał
Nad blatem błyszczącym jak czoło
Starego księżyca w pełni,
Na smutno i na wesoło
Spijają się frajerzy dzielni.
Panie barman jeszcze nalej
Nie za dużo, tak w sam raz
Nam do nieba coraz dalej
Widać los nie kocha nas.
Przed sumieniem się tłumaczą,
Że w tej właśnie szklance whisky,
Dziś na dnie jeszcze zobaczą
Swoją gwiazdę, której szukać tutaj
przyszli.
Piją za szczęście co przeszło
Obok niezauważone,
Za nadzieję zuchwale tak grzeszną
Za swe spracowane dłonie. Panie barman...
Nad ranem, gdy sprzątam w moim
barze
Okruchy
szkła, serca stłuczone.
Widzę odeszłe
stąd twarze
Słyszę ich toasty niespełnione.
Za miłość, którą czas zabił
Za karty, co kiepsko nam idą,
Za tego co nam błogosławił
To życie co nam tak obrzydło. Panie barman...
Panie barman jeszcze nalej
Nie za dużo, tak w sam raz
Tak by głowę mieć na karku
Lecz by pamięć trafił szlak
Panie barman... |
C
G G7
G G7
C C7
F
C
G G7
C C7
F C
G a
F C
G G7
|
|